VI
Tylko trzy dni
zostały do rozpoczęcia roku akademickiego, dlatego ustaliłem z Tośką, że
pojedziemy wcześniej, aby posprzątać i urządzić po swojemu nasze nowe
mieszkanie, które znaleźliśmy w zeszłym tygodniu. Po dojechaniu na miejsce
poczułem wielką radość, że wkraczam w nowy etap życia. Nowe znajomości, nowe
przyjaźnie, nowe otoczenie, nowy ja. Okolica jest dosyć spokojna. Nasze
mieszkanie mieści się w blokowisku na trzecim piętrze. Tośka wybrała duży pokój
z balkonem, bo jak twierdzi (co mnie bardzo zszokowało), lubi sobie od czasu do
czasu zapalić. Nie przeszkadzało mi to. Mnie przypadł niewiele mniejszy pokój z
oknem na południe z czego byłem bardzo zadowolony, bo uwielbiam jasne i
przejrzyste pomieszczenia. Ściany były pomalowane na kremowo a na podłodze błyszczał
parkiet. Znajdowało się tu duże rozkładane łózko, stolik do kawy, biurko i mały
regał na książki wraz z komodą. Wszystko było pokryte kurzem z racji tego, że
od ponad roku nikt tu nie mieszkał a przez właścicieli wszystko zostało
zabrane. Od razu wziąłem się do roboty. Sprzątanie zajęło mi prawie cztery
godziny. Przyłożyłem się do tego jak najlepiej, bo jestem raczej typem pedanta.
Poza tym traktowałem ten pokój jak swój własny, traktowałem go jak azyl.
Wiedział, że spędzę w nim radosne jak i te pełne grozy chwile… Potem pomogłem
Tośce przestawić meble i nim się obejrzeliśmy było po dziesiątej.
- To był
baaaaardzo pracowity dzień – stwierdziła – Jestem wykończona i marzę o łóżku.
- Taaaa. Ja też..
Ale zanim to zrobimy, chciałbym to jakoś uczcić – wyjąłem z walizki szampana,
którego kupiłem specjalnie na tą okazję.
- Żartujesz ?
Ahahaha! – sięgnęła do szafki – Jesteś niesamowity – krzyknęła uradowana
ruszając w moim kierunku z lampkami, które w mgnieniu oka wyciągnęła z
kuchennego regału.
Szampan otworzyłem
z hukiem.
- Za asze nowe
mieszkanie Dominik!
- Za nas!
Wznieśliśmy toast,
potem drugi i trzeci. Wypiliśmy butelkę, która w połączeniu ze zmęczeniem,
zwaliła nas z nóg. To była nasza pierwsza noc w nowym mieszkaniu.
Pierwszy dzień
natomiast mijał szybko. Wstaliśmy przed południem i poszliśmy do sklepu. Wciąż
brakowało nam kilku rzeczy potrzebnych do codziennego użytku. Wyposażyliśmy
kuchnię w nowe sztućce i patelnię.
Pod wieczór byłem
umówiony z Olkiem. Nie wiedzieć czemu, znowu się denerwowałem jakby to było
pierwsze spotkanie. Na samą myśl o nim było mi gorąco. Nie chciałem umawiać się
w centrum ze względu na to, że jeszcze nie do końca potrafiłem poruszać się
środkami komunikacji miejskiej i niezbyt dobrze orientowałem się w mieście.
Dlatego na spotkanie wybrałem park najbliżej położony mego mieszkania. Jak
zwykle byłem przed czasem. Park o tej porze dnia wydawał się być tajemniczy.
Nie widać było spacerujących ludzi, co chwilę przemykał tylko jakiś bezdomny
pies szukający jedzenia w koszach na śmieci. W powietrzu unosiła się lekka
mgła, która w blasku pomarańczowych lamp alejek parku, wydawała się płynąc po
ziemi. Ot, typowy jesienny wieczór. W oddali dostrzegłem zbliżającą się postać,
która zdawała się być zjawą wyłaniającą się z mgły. Serce zabiło mi szybciej.
To był Olek.
- Cześć Olek –
podszedłem do niego wyciągając prawą dłoń na powitanie – Miło Cię w końcu
widzieć. – uśmiechnąłem się.
- Hej! –
wyszczerzył zęby –Długo kazałeś na siebie czekać – zażartował.
- Przepraszam, ale
sam wiesz jak to jest przy przeprowadzce. Nie mam nawet czasu zjeść porządny
obiad a co mówić spotkanie. Nooo, ale jestem! Zwarty i gotowy! – jakkolwiek by
to nie zabrzmiało.
- Tak, wiem, nie
martw się, tylko żartowałem. – w końcu podał mi dłoń a jego dotyk trochę mnie
onieśmielił. – a przeprowadzki….no cóż. Bywają ciężkie.
- No tak jak,
pokażesz mi park? – uśmiechnąłem się lekko klepiąc go w plecy, co chyba mu
schlebiało, bo aż drgnął, gdy poczuł mój dotyk.
- Jasne, po to tu
jestem. – odwzajemnił uśmiech.
Ruszyliśmy. Olek
znał park jak własną kieszeń, bo jak się okazało, mieszka bardzo blisko mnie
więc często tu bywa. Poza tym mieszka tu już trzeci rok więc grzechem byłoby
nie znać miasta. Olek właśnie zaczyna trzeci rok studiów.
- Wiesz… - zaczął
nieśmiało i chyba wiedziałem co chce powiedzieć – bardzo mi się podobasz –
mówiąc to, sprawiał wrażenie, że poczuł ulgę wyrzucając te słowa – wiem, że
jeszcze jest o wiele za wcześnie na jakiekolwiek propozycje, ale mam nadzieję,,
że zostaniemy przyjaciółmi.
- Nie ukrywam, że
mnie zamurowało. Ale tak, zgadzam się, jest jeszcze za wcześnie a to jest
dopiero nasze drugie spotkanie, nie licząc rozmów telefonicznych – puściłem mu
oczko – Póki co mogę Ci obiecać, że zostaniemy przyjaciółmi. Czuję to. –
wyjaśniłem mu tak, aby w żaden sposób go nie urazić.
- Byłoby ekstra! –
uradował się – A jeszcze lepiej byłoby, jeślibyśmy widywali się częściej –
zaproponował stanowczo.
- Jasne, podoba mi
się ta propozycja – ochoczo przystałem. Nie chciałem pokazywać większych
emocji, bo nie jestem raczej takim typem człowieka. –Poza tym – dodałem – mieszkamy
tylko dziesięć minut drogi od siebie więc nawet jeśli masz ochotę pogadać lub
wpaść na herbatę, zapraszam serdecznie – znowu poklepałem go po plecach, tym
razem czulej. – I myślę, że Tośka też będzie zadowolona.
- Dzięki –
uśmiechnął się szeroko, pokazując tym samym swoje śnieżnobiałe zęby, które
nawet nocą biły blaskiem. – Na pewno skorzystam! I nie ukrywam, że już nie mogę
się doczekać kiedy zrobię nalot – wybuchnął śmiechem. Po raz pierwszy widziałem
go tak rozbawionego. Jeszcze bardziej mnie to zaintrygowało. Wiedziałem, że
jeszcze wiele zostało do odkrycia w jego osobowości.
- Hahaha! Tylko
uprzedź wcześniej, bo nie chciałbym witać Cię w samych bokserkach lub nago! A
powiem ci, że lubię tak spać.
Ehhhh… - westchnął
z nutą rozmarzenia – to by było coś.
Obaj wpadliśmy w
śmiech.
Czas mijał szybko,
za szybko. Zrobiło się zimno. Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę po cichym i
ponurym parku.
- Powinniśmy
wracać, zmarzłem na kość. – oznajmiłem.
- Taaaa, przede
wszystkim to powinniśmy nakładać już kurtki. Niestety lato już się skończyło.
Dominik ? – zawahał się – Czy ja… czy ja mogę Cię odprowadzić? – zapytał nieśmiało
jakby zaraz miał dostać po głowie.
- Zwariowałeś?
Jeszcze się pytasz ?! Myślałem, że to jest oczywiste. Chyba, że chcesz aby mnie
zjadły wilki. – zaśmiałem się głośno – Przypominam Ci, że ty tu mieszkasz już
trzy lata a ja ze swoim szczęściem na pewno bym się gdzieś zgubił. Mam fatalną
orientację w terenie…
- No to świetnie! –
ucieszył się jak dziecko klaszcząc w dłonie – Przynajmniej zobaczę gdzie
mieszka mój ch…. Przyjaciel. – poprawił się w sekundę. Wyglądał na zmieszanego.
Ja udałem, że nie słyszałem tego błędu. Nie chciałem go wprowadzać w jeszcze
większe zakłopotanie.
Dziesięć minut
później byliśmy już pod moim blokiem.
- Wejdziesz? –
zapytałem.
- Nieee.. innym
razem. Robi się późno a mam jeszcze coś do załatwienia.
- W takim razie
baaaaaardzo dziękuję za miły spacer, towarzystwo i pokazanie mi parku nocą.
Jesteś naprawdę w porządku Olek. – uśmiechnąłem się czule.
- Do usług mój
panie – ukłonił się winszując dłonią.
W tym momencie
myślałem tylko o jednym – Proszę przytul mnie! Zrób to! Przytul i pocałuj!
- W takim razie do
zobaczenia Dominiku! Jesteśmy w kontakcie.
Przytul do cholery
! Już!
- Do zobaczenia –
uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem dłoń na pożegnanie. Jego uścisk był jak
zawsze bardzo męski, silny. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Jednak Olek odwrócił się
na pięcie i odszedł. Stałem jak wryty. Tak bardzo chciałem poczuć jego ciepło i
zapach. Tak bardzo chciałem poczuć jego usta. Chyba za bardzo się nakręciłem
całą tą sytuacją, która, jak miałem wrażenie, została skradziona przez mój
umysł z filmów Hollywood. Nie! Muszę to zrobić…!
- Olek! –
krzyknąłem.
Zdążył już się
oddalić spory kawałek. Odwrócił się a ja rzuciłem mu się na szyję. To było jak
spełnienie marzeń na tamtą chwilę. Nie czułem czasu, nie czułem obecności
świata, który nas otaczał. Byłem tylko ja i on, wtuleni w siebie i spragnieni
miłości. Czułem jak drży. Pogłaskałem go czule po głowie. Czułem też jego silny
zapach. Zapach jego włosów, zapach jego skóry, jego ubrań. Emocje sięgały
granic możliwości. Nie chciałem go puszczać, już nigdy. Zaszumiało mi w głowie.
Musnął moją górną wargę swoimi ciepłymi, wilgotnymi ustami. Pocałował mnie
delikatnie i niepewnie. Odwzajemniłem mu się tym samym z wiązką namiętności,
wpychając delikatnie swój język w jego usta. Czułem, że odpływam. Moje nogi
zaczęły się uginać, dlatego Olek przywarł di mnie jeszcze bardziej tak, że
czułem jego biodra na moich biodrach. Był jak moja tarcza przed upadkiem.
Miałem wrażenie, że nic nie jest już ważne. Liczyłem się tylko ja i on.
Staliśmy jeszcze przez dłuższą chwilę wtuleni w swoje spragnione ciała. Kątem
oka spostrzegłem miliony gwiazd na bezchmurnym niebie. Bardziej romantycznej
chwili nie potrafiłem sobie wyobrazić. Jedna z gwiazd spadła, co spotęgowało
klimat. Pomyślałem życzenie. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Cicho
zacząłem nucić jedną ze moich ulubionych piosenek , która w tym momencie
zdawała się być najodpowiedniejszym utworem, bo wiedziałem, że zarówno Olek jak
i ja, mamy ciężką przeszłość za sobą. – Troye Sivan – The fault in our stars.
I just want to see the stars with you
OdpowiedzUsuńDont give it up! Just yet stay grand for one more minute !
Usuń<3
OdpowiedzUsuń