To był dzień
rozpoczęcia roku akademickiego. Ubrałem czarne jeansy, białą koszulę, czarną
marynarkę sportową, no i oczywiście nieodzowny element – muszkę. Nie wiem
czemu, ale zawsze byłem wielkim fanem muszek, szczególnie tych kolorowych lub
we wszelakie wzorki. Według mnie muszka prezentuje się znacznie lepiej w stroju
galowym niż krawat, stąd też moja decyzja. Wybrałem granatową muchę z czarnymi
i delikatnymi wzorkami układającymi się w kwiatki. Wlałem jeszcze na siebie
trochę perfum i ruszyłem. Nie czułem się specjalnie zdenerwowany, raczej
podekscytowany i zadowolony z nowego rozdziału życia, w który właśnie
wchodziłem. Nowi ludzie, nowe znajomości…
Pogoda była
paskudna, bo od dwóch dni lał deszcz, ale mimo wszystko ekscytacja wzięła górę
i nie dałem się zdołować. Wszedłem zdecydowanym krokiem do głównego budynku
uczelni. Dzisiaj wyglądał całkowicie inaczej niż wtedy, gdy przynosiłem tu
swoje papiery. Budynek tętnił życiem. A wszystko to, za sprawą nowych
studentów, którzy się tam znajdowali. Ubrani byli w kolorach czerni i bieli. W
powietrzu dało się czuć niesamowity stres, który emanował od większości z nich.
Jedni podrygiwali w nerwach, drudzy zapoznawali się z mapą topograficzną
uczelni, inni rozmawiali w małych grupkach, które dopiero co się tworzyły, a
jeszcze inni zajmowali siedzące miejsca na korytarzu i wpatrywali się przed
siebie bądź siedzieli w telefonach. Przyszła kolej i na mnie, dlatego sam
stanąłem przed mapą i starałem się odnaleźć mój wydział, Nie było to
skomplikowane, od razu ruszyłem w kierunku mojej auli. Z racji tego, że nie
jestem osobą wybitnie kontaktową, usiadłem na jednym z wolnych jeszcze miejsc z
nadzieją, że ktoś do mnie podejdzie i zagada. W między czasie obserwowałem
ludzi z mojego roku. Wydawali się wyobcowani. Unikali kontaktu wzrokowego i
stronili od siebie. Czułem się dziwnie, bo całkiem inaczej to sobie
wyobrażałem.
- Hej! – poczułem szturchnięcie
w ramię więc szybko uniosłem wzrok do góry. To był Olek.
- Heeeej! –
uśmiechnąłem się szeroko – Co tu robisz? – zapytałem w lekkim szoku.
- Chciałem zrobić
Ci niespodziankę. Wiem jak to jest, jak jeszcze nikogo nie znasz. Sam przez to
przechodziłem, dlatego pomyślałem, że przyda Ci się towarzystwo. Poza tym –
ściszył głos i nachylił się do mnie, gdyż wiedział, że nie chcę się ujawniać –
Chciałem Cię zobaczyć. – posłał czuły uśmiech, który od razu sprawił, że
zapomniałem gdzie jestem.
- Dziękuję, to
bardzo miłe z Twojej strony. Nawet nie wiesz jak się cieszę i ile to dla mnie
znaczy.
- A to się okaże
ile to dla Ciebie znaczy! – zachichotał z podtekstem.
- Eeeej! Bez
takich – posłałem mu srogie spojrzenie. Wiedział jednak, że to żart. W głębi serca
miałem ochotę wstać i podziękować mu delikatnym pocałunkiem.
Wytłumaczyłem mu jak
wygląda sytuacja z ludźmi z roku na obecną chwilę i że nie jestem póki co
zadowolony.
- Właśnie dlatego
przyszedłem mój drogi. – uśmiechnął się puszczając swoje zalotne oczko.
W tym momencie
przyszła opiekunka roku i zaprosiła nas na aulę. Pożegnałem się z Olkiem
uściskiem dłoni, który jak zwykle trwał troszkę dłużej niż normalny uścisk, i
ruszyłem do środka. Cała rozmowa, a raczej monolog wygłoszony przez opiekunkę
trwał prawie półtorej godziny. Przedstawione zostały wszystkie sprawy
organizacyjne i ogólny zarys nauki. Jednak myślami byłem gdzie indziej. Bardzo
cieszył mnie fakt, że Olek zrobił mi taką niespodziankę, i czułem, że na tym
się nie skończy. Po opuszczeniu auli każdy rozszedł się w swoją stronę nikomu
nic nie meldując. Niestety w dalszym ciągu nie udało mi się nikogo poznać, bo
całe spotkanie przesiedzieliśmy w skupieniu. Niektórzy coś notowali, inni
rzucali oskarżające spojrzenia w swoich kierunkach. Jednak nie ubolewałem nad
tym. Przeczuwałem, że Olek będzie na mnie czekał, nie myliłem się. Zauważyłem go
opartego o ścianę i szczerzącego zęby. Serce zabiło mi szybciej i ogarnęło mnie
wspaniałe uczucie. Poczułem, że komuś na mnie zależy, że mam wsparcie i że nie
będę tu sam, nawet jeśli nie poznam fajnych ludzi. Podszedł w podskokach do
mnie i z wielkim entuzjazmem zapytał.
- I jak, jak?
Opowiadaj!
- Daj spokój, nie
ma o czym opowiadać – odparłem zniechęcony.
- Aż tak źle? Co się
stało? Czemu? – w jego głosie dało się słyszeć wsparcie, a jego twarz ukazywała
wielkie współczucie.
- Wydaje mi się, że ludzie z mojego roku są
kompletnymi outsiderami. Nie poznałem nikogo. W zasadzie całe spotkanie
przesiedzieliśmy w ciszy słuchając wykładu opiekuna. A próbując nawiązać
jakikolwiek kontakt wzrokowy, czułem jakbym ukradł co najmniej komuś bułkę.
Totalna klapa!
- Głowa do góry! –
poklepał mnie po ramieniu – to dopiero pierwszy dzień. Zobaczysz, jeszcze
wszystko się zmieni. Jestem pewien, że już jutro poznasz nowe osobowości.
- Taaa.. też mam
taką nadzieję. – w moim głosie jednak chyba nie dało się wyczuć większego
entuzjazmu.
- Ok. Kończmy
temat uczelni! – zaproponował zdecydowanie – Zabieram Cię na mały spacer i może
kawę?
- Hmmm… Tak, to
bardzo dobry pomysł – w głębi duszy liczyłem na to, że wyjdzie z jakąś
inicjatywą. Wiem, też mogłem coś zaproponować, ale wciąż czułem się ofiarą
spisku pomiędzy nim a Tośką, dlatego wolałem aby to wszelkie propozycje
wychodziły od niego. Przynajmniej jeszcze przez najbliższy czas.
Na szczęście
pogoda zmieniła się diametralnie. Nie było już śladu deszczowych chmur, a
słońce prześwitywało przez wielkie, wolne przestrzenie na niebie, dając
odrobinę więcej ciepła.
Ruszyliśmy przed
siebie idąc ramię w ramię, jak najlepsi kumple. W głowie miałem obraz sprzed kilku
dni kiedy to całowaliśmy się po raz pierwszy pod moim blokiem. Miałem
niesamowitą ochotę powtórzyć to w jak najszybszym czasie. Olek starał się
wywiązać ze swojej obietnicy zapoznania mnie z miastem, dlatego powolnym
krokiem szliśmy główną aleją, zatrzymując się co chwilę w celu wyjaśnienia, w
którym miejscu dokładnie się znajdujemy i jakie atrakcje można znaleźć w
najbliższej okolicy.
- Mam nadzieję, że
podobało Ci się moje ostatnie podziękowanie a zarazem pożegnanie. Działałem pod
wpływem emocji więc jeśli Cię w jakiś sposób uraziłem, to przepraszam.
- No coś ty…
bardzo mi się podobało. Poza tym, sam bardzo chciałem to zrobić, ale nie miałem
odwagi. – powiedział zasmucony swoją bezradnością w tamtej chwili.
- Nie chcę, abyś
odebrał mnie za jakiegoś napaleńca bądź innego niewyżytego homo sapiensa. Chcę
natomiast – zamyśliłem się na chwilę i nie wiedziałem czy kontynuować, ale
odwrotu już raczej nie było – Chciałbym się zaangażować.
W jego oczach
zauważyłem wielką radość, iskrę nadziei i zapału. Przystanął na chwilę,
spojrzał w niebo i delikatnym ruchem warg wyszeptał ,,dziękuję”. Zdziwił mnie
bardzo ten gest, wyglądało to trochę komicznie.
- Ale jeśli nie
masz ochoty bądź uważasz, że jest jeszcze za wcześnie, zrozumiem to. W zasadzie
sam się sobie dziwie, że tak szybko działam. – przerwałem na chwilę. Musiałem
ubrać to jakoś w słowa, nie chciałem brzmieć jak gówniarz. Zdawałem sobie
sprawę, że to poważna rozmowa więc przeprowadzić ją należało w poważny a przede
wszystkim dojrzały sposób- Po prostu od kilku dni, a w zasadzie odkąd Cię
poznałem, nie mogę przestać o Tobie myśleć. Cholera! Powiem więcej! Nawet już
śnisz mi się po nocach. – widziałem kątem oka, że na jego twarzy pojawił się
uśmiech od ucha do ucha.
- Nie wiem co
powiedzieć, naprawdę… Nie wiedziałem, że usłyszę to z Twoich ust. Myślałem
raczej, że to ja będę tym pierwszym, który to powie. Wiesz… ostatnio mnie trochę
zgasiłeś, kiedy powiedziałeś, że wszystko się toczy za szybko.
- Taaaak wiem, ale
dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że zaczęło mi na Tobie zależeć. Jesteś coraz
bliższy memu sercu. – zastanowiłem się chwilę – nie chcę żeby to wyglądało na
wyznanie miłości, bo nie kocham Cię, ale po prostu czuje się zaabsorbowany
Twoją osobą. Intrygujesz mnie z każdym dniem coraz bardziej, a gdy widzę Ciebie
czekającego na mnie, chociażby dzisiaj na uczelni – dodałem -serce bije mi jak
oszalałe.
- Mam podobnie
Dominik. Nie sądziłem, że zdobędziesz się na taką rozmowę. Bardzo sobie cenię
szczerość. Według mnie jest to podstawa każdego związku, czy to hetero czy
homoseksualnego. Dlatego jestem bardzo wdzięczny za naszą rozmowę. – uśmiechnął
się i delikatnie otarł swoją dłonią moją dłoń. – Podskoczyłem do góry.
- Eeeerrmmm.
Przepraszam Cię, ale nie jestem gotowy na takie gesty, szczególnie w miejscach
publicznych. Jeszcze nie do końca się z tym oswoiłem. – wyjaśniłem mu.
- Ok. Rozumiem.
Chciałem tylko abyś poczuł się bezpiecznie i żebyś wiedział, że masz we mnie
wsparcie.
Posłałem mu
spojrzenie pełne wyrozumiałości i szczerości. Spacerowaliśmy jeszcze przez
aleje a potem skręciliśmy w prawo do parku. Słońce zawitało na dobre. Odebrałem
to jako dobry znak zapoczątkowujący moje nowe życie. Uśmiechnąłem się sam do
siebie ze szczęścia, które ogarnęło moje całe ciało. Miałem ochotę krzyczeć z
radości, ale wyglądałoby to dziwacznie więc ostatkiem sił pohamowałem mój
zwierzęcy instynkt.
- Zmiana planów –
Olek zatrzymał się w miejscu i popatrzył na mnie. – Nie zabieram Cię na kawę.
Spójrz – uniósł swoją dłoń ku górze i pokazał na małą budkę – Lodziarnia jeszcze
jest otwarta.
- Ty drrrraniu –
krzyknąłem uderzając go dosyć mocno w ramię. – Przez chwilę myślałem, że to, o
czym przed chwilą rozmawialiśmy, nie jest dla Ciebie ważne i chcesz zmienić plany!
- Hahahah!
Zwariowałeś? – oburzył się – NIGDY!
Zamówiliśmy sobie
po dwie gałki lodów orzechowych i ruszyliśmy dalej. Olek oprowadzał mnie po
parku i starał się wyjaśniać historię znajdujących się tu pomników i innych
obiektów. Nie było to jego mocną stroną, zważywszy na to, że jest ścisłym umysłem
a nie humanistą więc kilkakrotnie sam gubił się w swoich tłumaczeniach na co
reagowaliśmy śmiechem. Nie liczyło się jednak czy jego opisy są prawdziwe czy
nie. Najważniejsze w tej chwili było dla nas to, że byliśmy razem, że mogliśmy
spędzić ze sobą czas i że chłonęliśmy każde wypowiedziane przez nas słowo tak,
jakbyśmy mieli zamiar wyryć je sobie na czole i zapamiętać do końca życia. Poznawaliśmy
się wzajemnie z każdym nowo postawionym krokiem. Ta wizja bardzo mnie cieszyła.
Każdy krok, to nowy detal do naszego wspólnego życia. Spacerowaliśmy jeszcze przez
kolejną godzinę, ale zaczęło się już ściemniać więc Olek postanowił, że
odprowadzi mnie do domu.
- Dzisiaj nie
możesz mi odmówić – powiedziałem gdy staliśmy pod moją klatką schodową – Musisz
koniecznie wejść na herbatę.
- Ani mi się śni,
że tak łatwo się mnie dzisiaj pozbędziesz. – zaśmiał się drapiąc po swoim
zaroście – przyznam Ci, że zmarzłem więc bardzo chętnie się rozgrzeje.
- W takim razie
zapraszam do środka. – Wykonałem gest sugerujący ,,panowie przodem’’, wpisałem
kod do klatki i weszliśmy do środka.
Mieszkanie było jeszcze
puste a to oznaczało, że przynajmniej Tośka dobrze się dzisiaj bawi z nowo
poznanymi ludźmi. W sumie nie ma co się dziwić. Jest temperamentna i nie ma
problemu z zapoznawaniem się.
- Ładne mieszkanie
– stwierdził Olek rozglądając się dokładnie po kątach – Gdzie Twój pokój?
Spojrzałem na
niego dwuznacznie i chyba się zorientował, bo w jednej sekundzie wyskoczyły mu
wypieki na twarzy i próbował wyjaśnić swoje pytanie.
- Nie przejmuj
się, moje spojrzenie było celowe – powiedziałem z dumą w głosie – Chciałem zobaczyć
jak zareagujesz, gdy wprawię cię w kłopot.
- Zabiję Cię –
ruszył w moim kierunku łapiąc za szyję i lekko dusząc. Bardzo mi się spodobał
ten gest więc szybkim ruchem złapałem go za biodra i przycisnąłem do siebie.
Tkwiliśmy tak przez chwilę. – Bardzo mi się podobasz – kontynuował – i… i
chciałbym stworzyć z Tobą coś poważnego. Proszę, zaufaj mi. – Jego słowa
odbijały się echem jeszcze przez jakiś czas w mojej głowie, aż do chwili, gdy
zbliżyliśmy nasze usta do siebie. Delikatnie musnąłem go wargami. Oddał mi
pięknym za nadobne tak, że nasze usta splotły się w tangu miłości. Czułem jak
podniecenie rośnie, gdy w tej chwili usłyszałem otwierające się drzwi do
mieszkania, w których stanęła Tośka i dwójka jej nowych znajomych. Przyjęli to
chyba z lekką rezerwą, bo ich miny raczej nie były ani zdziwione ani
zaskoczone. W zasadzie to nie dało się zauważyć żadnych emocji na ich twarzach.
- Tak, to jest
właśnie Dominik, o którym Wam już zdążyłam opowiedzieć! A to Olek, jego
przyszły…. No cóż… nie wiem na jakim
etapie jesteście – zwróciła się do nas – więc przedstawię was jako parę –
Krzyknęła zamykając za nimi drzwi.
Zarówno ja jak i
Olek czuliśmy się trochę zażenowani całą tą sytuacją, bo myśleliśmy, że nasze
dzisiejsze spotkanie skończymy w inny sposób, znacznie przyjemniejszy.
- A to są moi nowo
zapoznani znajomi – Tośka kontynuowała swoją kwestię. – Marta i Piotrek.
Nie mogliśmy tak
stać więc podeszliśmy do znajomych Tośki, wyciągnęliśmy nasze dłonie i
przedstawiliśmy się jeszcze raz.
- Przepraszam, że
tak zareagowałam – próbowała wyjaśnić dziewczyna – Po prostu nie widziałam
nigdy całujących się mężczyzn. Nie żebym była homofobką, ale fakt faktem, że
poczułam się trochę nieswojo.
- Rozumiemy co
masz na myśli – odpowiedziałem z wielką wyrozumiałością w głosie.
- No ale mamy tu
coś, co na pewno pogrzebie moje uprzedzenia – Marta sięgnęła do swojej torebki
i wyciągnęła dwa czerwone wina.
Olek puścił mi
oczko, z którego wyczytałem, że teraz na pewno rozgrzeje się po dzisiejszym
spacerze.
- Chłopaki –
zaczęła Tośka – Nie bójcie się, ja też mam małe zaopatrzenie. - Szybkim ruchem
wyciągnęła kolejne dwa wina.
Wszyscy
spojrzeliśmy na siebie rozbawieni. Tośka zaprosiła gości do swojego pokoju a ja
z Olkiem ruszyliśmy do kuchni w poszukiwaniu korkociągu i lampek na wino. Po
chwili powróciliśmy do pokoju, gdzie czekały na nas przygotowane miejsca.
Zapowiadał się miły a na pewno śmieszny wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz