Rozdział 6
- Dominik? Żyjesz?
- Nie tak głośno! Chyba umieram… - wydałem z siebie jęk niczym ostatnie
tchnienie nieboszczyka.
Leżeliśmy w łóżku, obaj nadzy, jak Bóg stworzył.
- Proszę Cię… ty masz bliżej… mógłbyś przynieść wodę?
- Chyba zwariowałeś. Nie mogę otworzyć nawet oczu a co mówić o chodzeniu
do kuchni.
- Chyba dużo wypiliśmy, co?
- Nie wiem Olek, nic nie pamiętam. – Zdobyłem się na odwagę i resztką sił
otworzyłem oczy, aby spojrzeć w kierunku stołu. – O cieeee…
- Co się stało?
- Na stole stoją cztery butelki po winie. Puste. – Rzuciłem okiem w
drugim kierunku. – Na komodzie kilka butelek po browarze. – Teraz wzrok
zatrzymał się na czymś co znajdowało się na podłodze. – O kurwa…! – wystękałem.
- Hmm?
- Wiesz, że piliśmy wódkę?
- Serio?! Nic nie pamiętam.
- Przynajmniej wiemy, dlaczego boli nas…! - Przerwałem z krzykiem. –
Chyba żartujesz?! – Nie wiem jak to zrobiłem, ale pomimo gigantycznego kaca
wyskoczyłem z łóżka w ekspresowym tempie.
- Przepraszam!
- Nie przepraszaj tylko wyłaź stamtąd i wypad z tym do łazienki.
Cała pościel została, kolokwialnie mówiąc, zarzygana przez mojego
wybranka.
- Nie potrzebnie wspominałeś o tej wódce, to dlatego mnie zerwało.
Otworzyłem okno by nie wąchać tego smrodu. Olek wstał z łóżka i udał się
do łazienki pakując wszystko do pralki.
- No daj buziaka i nie złość się na mnie. – Podszedł do mnie robiąc
dzióbka.
- Chyba śnisz! Nie mam zamiaru cię dzisiaj całować!
Tak oto minął nasz poranek, który ostatecznie okazał się być późnym
popołudniem. Nie robiliśmy nic prócz picia dużej ilości płynów i patrzenia się
w biały sufit, który jako jedyny dawał ukojenie. Jak się później okazało,
czystą przynieśli nasi rosyjscy koledzy. Ciekawe tylko czy był to trunek o
wiadomym pochodzeniu…
Następnego dnia obudziliśmy się dość wcześnie, bez pomysłu na kolejne
godziny.
- Co myślisz o chłopakach? – zapytałem.
- Wydaję się być bardzo sympatyczni.
- Musimy im pomóc. Siergiej szuka pracy. Wiem, że nie będzie to proste,
bo jego język jest w opłakanym stanie, ale koniecznie musi się udać. –
Zamyśliłem się.
- Co tak myślisz przystojniaku?
- Zastanawiam się nad jego rodziną. Nad rodziną Siergieja ma się
rozumieć. Kurcze… oni naprawdę nie mają serca. Nie dość, że wygnali go z domu,
to jeszcze nie pomogli mu w żaden sposób. Co za imbecyle.
- Dominik. Nie oceniaj ludzi, których nie znasz. Mogło to wyglądać
całkiem inaczej. Nie zawsze warto słuchać jednej strony.
- Może i masz rację, ale i tak nie wybaczyłbym swojej rodzinie, gdyby to
ze mną tak postąpili.
- Wiesz.. – zaczął niepewnie – Nigdy ci tego nie mówiłem, ale ja mam
podobne przeżycia.
- Co? Dlaczego mi o tym nie mówiłeś? – Poczułem żal.
- Nie uważałem tego za szczególnie ważną kwestię.
- Więc?
- Moi rodzice są jacy są, to fakt, który nigdy się nie zmieni. Ale kiedy
dowiedzieli się o mojej orientacji wszystko diametralnie się zmieniło. Nasze
kontakty znacznie się pogorszyły. Odcięli się ode mnie. Wiem, że mnie kochali i
wiem, że nadal mnie kochają, ale to nie jest to samo, co kiedyś przed laty.
Wpychali we mnie pieniądze praktycznie na siłę… Zapisywali mnie na dodatkowe lekcje.
Wywozili na obozy wakacyjne. Wypychali do babci jak tylko mogli. Fundowali
wycieczki. Miałem wszystko, czego nie jedno dziecko mi zazdrościło, ale nie
miałem rodziny, dlatego czułem się wyrzucony.
- A teraz co czujesz?
- Teraz nie czuję nic. Rodzice są. Żyją. Ale jakoś niespecjalnie obchodzi
mnie ich życie. Zresztą sam widzisz. Ile razy do mnie zadzwonili?
- Noooo… - zacząłem się zastanawiać. – Rzeczywiście nie przypominam
sobie, żebym kiedykolwiek słyszał waszą rozmowę telefoniczną. Ale mam nadzieję,
że nie jest ci przykro, kiedy ja rozmawiam godzinami ze swoją mamą?
- Nie, no coś ty! Cieszę się bardzo, że jestem w tej rodzinie. –
Pocałował mnie w policzek.
***Kilka dni wcześniej***
- Olek. – Grzegorz przywitał się w dość oschły sposób. – Witaj.
- Witam szefie. – Olek wyciągnął dłoń w jego kierunku. Tuż za nim pojawił
się Robert. – Witam panie Robercie. – Podał mu dłoń.
Pociąg ruszył powoli a wraz z nim trio delegacji wielkiej korporacji.
Wagony były bez przedziałów, toteż Olek nie był zbytnio usatysfakcjonowany. Nie
wiedział jak ma się zachować podczas kilkugodzinnej podróży. Na dodatek jego
miejsce znajdowało się naprzeciwko szefa. Ich kolana spotkały się a po chwili
nastąpiła niezręczna cisza.
- Przepraszam szefie.
- Mówiłem ci już, abyś nigdy nie przepraszał w tej branży. Musisz to
sobie wpoić, żebyś nie zrobił jakiejś wpadki. – Głos Grzegorza był zdecydowany
i opanowany.
- Tak, pamiętam. Rozumiem. – Jego wzrok odwrócił się w kierunku okna, by
jak najszybciej wywinąć się z tej niezręcznej sytuacji.
- Cholera, mówiłem, że lepiej będzie jechać autem. – Robert wydał się być
zbulwersowany całą podróżą.
- Tak? A niby jak wyobrażasz sobie siedmiogodzinną podróż w taką pogodę?
- Nie wiem. Następnym razem lecę samolotem. – Odpowiedział. Na tym
rozmowa się skończyła.
Olek wyciągnął materiały, które przygotował sobie wcześniej w ramach
powtórzenia swojego debiutanckiego wystąpienia.
- Stresujesz się? – Zapytał Grzegorz.
- Tak szefie, nie będę ukrywać, że to wydarzenie ma dla mnie ogromne
znaczenie, dlatego chciałbym sobie wszystko przypomnieć, aby wypaść jak najlepiej
i zdobyć nowych klientów.
Ta odpowiedź bardzo spodobała się Grzegorzowi, który rzucił szybki uśmiech
w kierunku swojego partnera.
- Posłuchaj mnie. – Wychylił się z siedzenia i oparł łokcie na swoich
kolanach. – Akurat ta konferencja, na którą właśnie jedziemy, nie ma aż tak
wielkiego znaczenia, abyś musiał się stresować. I tak odwaliłeś już kawał
dobrej roboty w mojej firmie więc nawet jeśli wypadniesz źle, to chcę żebyś
wiedział, że żadnych konsekwencji nie mam zamiaru wyciągać. Ok?
- Rozumiem szefie. – Olek uśmiechnął się sympatycznie a w głębi duszy
poczuł ogromną ulgę. Złożył swoje pomoce i schował do torby podróżnej. Po
chwili dodał. – Bardzo doceniam szefa szczerość. Dziękuję.
- A ja doceniam twoje zaangażowanie. Jestem stuprocentowo przekonany, że
znasz te materiały na pamięć, prawda?
- Tak szefie, to prawda. – Olek zaśmiał się głośno.
- No właśnie. – Odwzajemnił uśmiech. Robert szturchnął go łokciem i
poruszał brwiami na znak przypomnienia.
- Ach tak! – Grzegorz podniósł swój głos ton wyżej. – Chcę Cię prosić o
jeszcze jedno.
- Tak szefie? – Olek wydał się zaniepokojony.
- Nie wiem jak to powiedzieć, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. –
Przystanął na chwilę. – Ale skoro jesteśmy na etapie wiedzy o swojej
orientacji, co oznacza, że mamy do siebie zaufanie, prawda?
- Oczywiście szefie, że mamy.
- W takim razie wolałbym… - spojrzał na Roberta – Wolelibyśmy, abyś
zwracał się do nas po imieniu. Oczywiście, gdy jesteśmy sami, w sytuacjach
prywatnych. Rozumiesz?
Olek nawet nie starał się ukryć swojego szoku. Jego twarz mówiła wiele.
- Jasne, nie ma problemu. – wydukał.
- Po prostu wraz z Grzegorzem stwierdziliśmy, że nie ma sensu ‘’panać’’
sobie skoro większość czasu spędzimy we trójkę. Poza tym takich delegacji
szykuje się nam coraz więcej. – Poinformował Robert. Ułatwi nam to sprawę w
komunikacji.
- Rozumiem was. – Zaczął niepewnie Olek. – Ale czy wypada być tak spoufalonym
ze swoim pracownikiem?
- My nie pytamy ciebie czy wypada czy nie. Musisz mówić nam po imieniu! –
Zaśmiał się Robert.
- Widzisz? – Grzegorz zwrócił się do partnera. – Mówiłem ci w domu, że
mamy świetnego pracownika. Nie dość, że kulturalny i asertywny, to jeszcze przy…
Robert przerwał zdanie charakterystycznym kaszlnięciem, po czym spojrzał na
Grzegorza dość złowieszczo. Olek poczuł się nieswojo.
Podróż minęła dość szybko. Większość czasu spędzili na rozmowie o pracy.
Prezesi wytłumaczyli raz jeszcze ideę konferencji i wcielili się w
korepetytorów, by rozwiać niepotrzebne obawy Olka.
Kilka godzin później byli już w hotelu.
- Za godzinę spotykamy się na dole w restauracji. Musimy koniecznie zjeść
kolację. – Powiedział Grzegorz.
- Ma się rozumieć! – Zasalutował Olek. Uśmiechnęli się wzajemnie i
rozeszli się do swoich pokoi. Olek miał swój własny apartament z wielkim
małżeńskim łożem, natomiast szefostwo zameldowało się w pokoju obok. Nie
ukrywali przed Olkiem tego, że są parą. Wręcz przeciwnie. Zdobyli się w jego obecności
na kilka czułych gestów w postaci trzymania się za dłoń lub szeptania czułych
słówek do ucha.
Po wejściu do pokoju, Olek rzucił się na swoje łoże by po chwili
rozciągnąć wszystkie swoje zesztywniałe po podróży kości. Zasnął. Obudziło go
pukanie do drzwi.
- Olek, wszystko w porządku? – Robert zapytał przez zamknięte drzwi.
- Tak, tak! Będę za pięć minut na dole. Już się ubieram! Wziąłem kąpiel i
straciłem poczucie czasu!
- Rozumiem. Będziemy czekać.
Olek szybko zerwał się z łóżka i otworzył swoją walizkę. Wyciągnął
pierwszą lepszą koszulę i założył ją w ekspresowym tempie.
- No! Powiedzmy, że rzeczywiście brałem tą kąpiel… - Powiedział sam do
siebie i ruszył na kolację. Gdy doszedł do końca korytarza, usłyszał szepty,
którym postanowił się przysłuchać.
- Nie wydaje mi się, że jest to dobry pomysł. Sam wiesz jakie jest jego
podejście do tej sprawy. Speszymy go.
- Nie dbam o to! – Głos Grzegorza brzmiał intrygująco.
- I jak to sobie wyobrażasz?
- … - w tym momencie rozmowę zagłuszył mężczyzna, który przechodząc
korytarzem, krzyczał coś do swojego telefonu.
- … nie mam zamiaru robić tego we trójkę! – Mimo, że Robert szeptał, było
jasne, że pomysł Grzegorza nie przypadł mu do gustu.
Olek poczekał aż szefostwo zejdzie na dół i po chwili dołączył do nich.
Cała sztuka polegała tylko i wyłącznie na tym, aby nie dać po sobie niczego
poznać, co było nie lada wyczynem.
*** Teraz ***
- Nikita? Z tej strony Dominik. Chyba znalazłem pracę Siergiejowi.
- Naprawdę?! Super!
- Wiesz… Nie jest to praca na jakimś świetnym stanowisku, ale myślę, że w
waszej sytuacji nawet i taka okazja nie może zostać zmarnowana.
- Jaka to rabota?
- Moja przyjaciółka co pewien czas występuje w pewnym klubie. Wiesz, jest
zaczynającą swoją karierę piosenkarką… zresztą nieważne! Porozmawiała z
właścicielem klubu, który zaoferował pracę na stanowisku sprzątacza. Wiem! Nie
jest to praca marzeń, ale może warto?
- Dziękuję Dominik! Jesteś ocień haroszyj człowiek! Co Siergiej budjet
tam robić?
- Do jego obowiązków będzie należało przygotowanie klubu do imprezy, a
także sprzątanie w trakcie i po imprezie. Myślę, że z czasem będzie jakaś
okazja, żeby wskoczyć na jakieś wyższe stanowisko. Kto wie, może barman?
- Dominik jesteś super!
- Nie ma problemu. Musiałem wam pomóc. Nie mogłem zostawić was na lodzie.
Zbyt dużo przeszliście w życiu. Wyślę ci smsem adres klubu. Siergiej może
zacząć już dziś o dziewiętnastej. Trzymam kciuki!
- Dziękuję! Do zobaczenia!
- Pa!
- W końcu może im coś się uda w tym marnym życiu, co? – Olek lekko
zadrwił.
- Mam taką nadzieję! Zasługują na to.
- Tak to prawda. A my co? Może zrobimy coś ciekawego?
- Taaaak? A co?
- A to!
Olly zszedł z łóżka i ukląkł między moimi nogami. Chwycił mnie w biodrach
i zaczął rozpinać spodnie. Nie protestowałem. Podniósł się do góry i ugryzł
moje w ucho. Jego zwinny, a przede wszystkim masywny i wilgotny język rozpoczął
masaż mojej szyi. Zamruczałem z rozkoszy. Jego dłonie powędrowały pod moją
koszulkę i zatrzymały się na klatce piersiowej. Delikatnym szczypnięciem
pobudził moje sutki, które osiągnęły maksymalny poziom stwardnienia już podczas
masażu szyi. Nasze usta w końcu się spotkały i zaczęły swój płomienny taniec. Taniec,
w którym to ja odgrywałem główną rolę. Wepchnąłem mój swój język najgłębiej jak
potrafiłem, by ten mógł go zassać i przytrzymać w swoich ustach. Kocham ten
błogi stan kiedy moje ciało jest poddawane pewnym próbom wysiłkowym. A ta na
pewno zaliczała się do jednej z nich, bo język dość szybko drętwiał, co zawsze
pobudzało mnie jeszcze bardziej. Podczas gdy Olek masował moje sutki a drugą
dłonią schodził co raz niżej, ja ściągnąłem z niego koszulkę, aby móc
zachłysnąć się widokiem jego spartańskiego ciała. Teraz to moja koszulka
wylądowała na podłodze a nasze ciała wtuliły się w siebie na krótki moment.
Moment, w którym czułem, że jesteśmy jednością, i który mówił tak wiele.
Kochamy się. Tyle.
- Będziesz moim panem? – Zapytał śmiało.
Pomysł spodobał mi się bardzo. W końcu to z Kamilem przeżyłem te cudownie
dzikie chwile, które z Olkiem nigdy wcześniej mi się nie przydarzyły. Dlatego
postanowiłem skorzystać z okazji i pokazać, że dziki, gotycki seks jest moją
drugą stroną medalu.
- Będę. – Po czym rozkazałem. – Weź go do buzi, już!
Nie musiałem czekać długo na efekt. Olek rozpiął guzik i rozsunął
rozporek. Uniosłem pośladki do góry, by ten mógł ściągnąć ze mnie spodnie i
bokserki. Mój penis pulsował jakby miał zaraz wystrzelić. Olek bez pomocy rąk wziął
go do ust i zaczął nieziemski masaż moje przyrodzenia. Każde ciało jamiste
mojego członka dostawało tak wielką dawkę podniecenia, że w pewnej chwili
straciłem kontrolę nad panowaniem.
- Przestań wystarczy! – Rozkazałem. – Teraz zabierz się za moją dupę.
Olek złapał mnie za nogi i zarzucił je na barki. Pochylił się ciut niżej
i wsadził swój język dokładnie w centrum moich marzeń. Czułem, że zaraz dojdę,
pomimo tego, że mój penis w żaden sposób nie był pobudzany. Złapałem Olka za
włosy i popatrzyłem mu w oczy.
- I co? Podoba ci się?!
- Tak panie.
- Więc na co czekasz?! Kończ swoje dzieło!
Wciąż trzymając go za włosy, energicznym ruchem naprowadziłem jego usta
na moją dziurkę. Nie puściłem go. Nadal trzymałem i wbijałem jego twarz między
moje pośladki. Taaaaaak. Tego było mi trzeba – dominacji. Mój niewolnik wsadził
swojego palca w mój odbyt.
- Czy pozwoliłem ci na taki ruch?! – Krzyknąłem. – Za karę masz się
położyć.
Olek w mgnieniu oka położył się na podłodze. Widziałem w jego oczach tak
wielkie podniecenie, jakie nigdy nie pojawiało się na jego twarzy. Oznaczało to
jedno. Że zarówno ja, jak i mój parter, potrzebowaliśmy takiej odskoczni. Pytanie
tylko czy będziemy jeszcze wracać do takich zabaw? Usiadłem mu na twarzy tak,
że jego nos znajdował się pod moimi jądrami, a język w moim odbycie. Wariowałem
z rozkoszy. Cały ciężar mojego ciała znajdował się na jego twarzy. Jeździłem
tak po nim jeszcze dobrych kilka minut. Wpadłem na lepszy pomysł.
- Wstań i rozbierz się do naga. – Rozkazałem. – Chcę w ciebie wejść.
- Ale…
- Czy pozwoliłem ci mówić?! Nie! Więc rób co karzę!
Olly posłusznie zrzucił swoje ciuchy i ukląkł wypinając w moją stronę
swoją dupę. Splunąłem na nią obficie i bez większych ceregieli władowałem w nią
swojego kciuka.
- Ałaaaaa! – Mój niewolnik szybkim ruchem wyrwał się z moich rąk.
Podjarany całą tą sytuację klepnąłem go z całej siły w prawy pośladek.
- Wróć na swoje miejsce! Jeszcze raz zanegujesz moje zachcianki, to
ukarzę cię w znacznie gorszy sposób!
W zasadzie nie wiedziałem jaki to miałby być sposób. Ważne jednak jest
to, że moja groźba podziałała, bo Olek powrócił do swojej pozycji.
- Nie obchodzi mnie to, że cię boli. Jesteś moim podwładnym, a ja ze
swoimi podwładnymi mogę robić co mi się podoba! Zrozumiano?!
- Tak panie.
Splunąłem raz jeszcze na jego dziurkę i po raz kolejny wsadziłem nie
jeden, nie dwa, a trzy palce!
- Ałaaa! – Kolejne mocne krzyknięcie Olka wprawiło mnie w osłupienie.
Chyba przegiąłem.
Wyjąłem swoje palce i kazałem położyć mu się na plecach. Rozszerzyłem
jego nogi i przy pomocy lubrykantu powoli zacząłem wchodzić. Ciepło i mocny ścisk
jakim został obdarzony mu penis było nienaturalnie cudowne. Zacząłem ostry
seks. Mój penis w ciągu jednej sekundy wchodził i wychodził z Olka dziesięć
tysięcy razy. Czułem się jak tłok. Pakowałem i wypuszczałem. Początkowo na
twarzy Olka dało się zauważyć pewien grymas, ale po chwili jego zamknięte oczy
mówiły wiele.
- Pieprz mnie panie! – wystękał.
Wiedziałem, że dłużej nie wytrzymam więc szybki ruchem władowałem swojego
przyjaciela w gardło Olka, by po sekundzie spuścić się niezmierzoną dawką
spermy. Mój niewolnik połknął co do ostatniej kropli, ostatecznie polerując mój
sprzęt.
- Myślisz, że to koniec? Mylisz się! – Zwróciłem się do niego
podejrzanie. – Kładź się na kanapie.
Jak rozkazałem, tak zrobił. Uniosłem jego pośladki ku górze i wsadziłem w
jego odbyt dłoń.
- Teraz dojdziesz bez dotykania swojego kutasa. Zrozumiano?!
- Tak!
Fisting trwał dobrych kilka minut, a masaż gruczołu krokowego zaowocował
niesamowicie długim i obfitym wytryskiem, który wylądował na brzuchu i klatce
piersiowej Olka. Zgarnąłem wszystko dłonią, którą podałem Olkowi.
- Masz to wylizać!
Piętnaście minut później leżeliśmy wykończeni na podłodze.
- Podobało mi się, wiesz?
- Wiem, wiem… - Zaśmiałem się głośno.
- Powtórzymy to jeszcze kiedyś, prawda?
- Mam taką nadzieję! Co powiesz na wizytę w sexshopie? Pomyślałem, że
może warto by było kupić jakieś zabawki, które urozmaiciłyby nasze życie
seksualne?
- Pomysł świetny! Jestem za!
Tym oto sposobem dokonałem czegoś, co zawsze było moim skrytym marzeniem.
Dziki seks. Taki sam, który przytrafił mi się z Kamilem, i za którym tęskniłem
od jakiegoś czasu.
Swoją drogą… Ciekaw jestem co u Kamila?
Kochani, proszę Was o komentarze! Jestem bardzo ciekawy ilu z was jeszcze zostało więc będę niezmiernie wdzięczny za każdy najmniejszy komentarz (nawet ten w postaci buźki - choć nie ukrywam, że jeśli już napiszesz buźkę, to może warto napisać coś więcej? :P )
Co myślicie o tak dzikim zachowaniu chłopaków? Myślicie, że to jednorazowy wyskok?
Co sądzicie o delegacji Olka? O co może w tym wszystkim chodzić? Czy Olek został wciągnięty w trójkąt miłosny?
Nie mogłem się doczekać na kolejną część ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że dobrze robią próbując nowych doznań i napewno do tego wrócą być może w odwróconej roli?;)
A co do delegacji Olka myślę, że pokusa będzie duża ale nie dojdzie do zbliżenia z szefostwem
czytamy ! jest mega :D nie moglem sie doczekac
OdpowiedzUsuńNo, wiesz że cię nie zostawię? Tak w sumie to mi się rozdział podoba, chociaż szczerze to ciut za dużo spontaniczności- w sensie te cofanie w czasie a potem powrót i robienie czegoś z DUPY - dosłownie
OdpowiedzUsuńChętnie wygrałbym ten konkursik. Ostatnio (na konkursie czytelniczym... ) zauważyłem że kocham w nich uczestniczyć! Szkoda, że nie mam gdzie tego napisać... Niektórzy się nie kryją... Ale ja tak, a że mam fona z windowsem to jestem zawsze zalogowany i to co napisze w notatniku na telefonie będzie też na PC ;P okropność... Ale postaram sie to napisać i tak.
(PS jeżeli moje życie się przez to zakończy to twoja wina ;* żart)
Wydaje mi się, że mam coś nie tak z poczuciem humoru... ;-;
Nic, co piszę nie jest robione z dupy!!! Ktoś mnie bardzo uraził w tym momencie... Wszystko jest po coś. Jeśli blog się nie podoba, nie musisz czytać ;)
UsuńA poczucie humoru masz na prawdę dość dziwne biorąc pod uwagę wszystkie twoje komentarze. Pozdrawiam.
Jesteś poprostu boski w tym co robisz, nie przerywaj tego a ja będę trzymać kciuki za chłopaków. A co do trójkąta to wydaje mi się to zamierzone przez szefów, Olek chyba jednak ulegnie pokusie.
OdpowiedzUsuńNiesamowite jak wszystkie czesci =D .Jestem tylko naprawde ciekawy co z Kamilem ( szkoda , ze w koncu nie jest z Dominikiem )
OdpowiedzUsuńI się doczekałem :D cieszę się że napisałeś kolejna część. Mam nadzieję że wrócisz do systematycznego pisania ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się z wielkiego powrotu. W tomie II jest dużo cofnięć w czasie, coś czuję, że poznamy więcej wątków z delegacji (może na kolacji Olek został spity? odurzony?, resztę dodajcie sobie sami :0 )
OdpowiedzUsuńNie chcę być "czarnowidzem" ale Olek chyba już skosztował "zakazanego owocu", może stąd chęć nowych doznań w związku?
Dominik wywoła wilka-Kamila z podróżniczego transu? Czyżby szykowała się między chłopakami jakaś wielka kłótnia, która spowoduje wielki rozłam? Chyba nie, głównym bohaterem jest DominikOlek, nierozerwalna para, ale czy pod naporem nadchodzących wydarzeń ich związek zostanie poddany wielkiej próbie? Myślę, że tak. Bo czymże jest miłość jak nie nieustannym poszukiwaniu pełnej jedności z drugą połówką. Przecież diament szlifuje się drugim diamentem, złoto topi w ogniu, a dobre wino, jak i whisky muszą się wyleżeć, aby aromaty się skomponowały. Piękno wymaga wysiłku.
Ostatnie słowo do autora.
Powodzenia w pisaniu: Pamiętnika i Licencjatu :)
Życzę cierpliwości w znoszeniu kłopotów.
Szkoda, że porzuciłeś to zacne dzieło
OdpowiedzUsuń