***Dominik***
- Dominik! – usłyszałem kobiecy głos za swoimi plecami, gdy snującym
krokiem szedłem przez długi uczelniany korytarz. Nie miałem nawet sił odwrócić
się za siebie. Po prostu zatrzymałem się i poczekałem aż nieznajoma mi osoba
mnie dogoni. Ten dzień był tragiczny. Oblałem jeden z pierwszych egzaminów z
psychiatrii. – A więc już wiesz? – Była to moja koleżanka z roku.
- Tak wiem… Cholera! – krzyknąłem tak głośno, że mój głos rozniósł się
jak echo po całej uczelni. – Zakuwałem całą noc! Jaką noc! Cały tydzień! –
wziąłem głęboki wdech bo zorientowałem się, że za bardzo dałem ponieść się
emocjom. – Nie rozumiem jakim cudem mnie oblał?
- Ty o tym… - speszyła się a w jej oczach dało się zauważyć lekkie
wycofanie. Nie wiem czemu, ale była speszona.
- A o czym rozmawiamy?
- Nie… Nieważne… - wycofała się całkiem.
- No powiedz skoro już zaczęłaś.
- Ja po prostu nie wiem… hmmm… nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Wal z prosto z mostu. – zachęciłem ją.
- To może ja ci pokażę. O! – wyciągnęła telefon z torebki, która według
mnie była wielką czarną dziurą, w której wszystko ginie. Pokazała mi zdjęcie.
Zamarłem. W jednej sekundzie oblał mnie zimny pot a serce niemalże wyskoczyło z
piersi. Czułem, że mój język zrobił się twardy jak skała a wargi odmawiają
posłuszeństwa. Na zdjęciu byłem ja, wtulony w ramiona Olka ze splecionymi
ustami.
- S…Ską… Skąd ty to masz? – ledwo udało mi się wykrzesać w miarę sensowne
pytanie.
- Nie tylko ja. To zdjęcie ma już prawie każdy z naszego roku Dominik.
- Ale jak to? Kto to zrobił? Kto to rozsyła? – mój głos robił się coraz
bardziej zrozpaczony.
- Nie wiem. Sama dostałam w anonimowej wiadomości na facebooku.
- Świetnie! – krzyknąłem. – Kiedy to dostałaś?
- Godzinę temu. Dominik… - zaczęła nieśmiało. – Czy to prawda? Czy to
prawda, że jesteś pedałem? Czy to zdjęcie jest prawdziwe?
- Tak, aczkolwiek wolałbym określenia homoseksualista albo gej.
- Przepraszam, masz rację. Nie powinnam.
- Tak. To prawda. Jestem gejem. A to mój chłopak. – Westchnąłem. – Ja po
prostu nie wiem w jakim celu, i kto, chce mi zrobić na złość. Przecież ja nawet
nie trzymam z nikim z naszego roku. Przychodzę tu tylko, aby odbębnić to, co
muszę odbębnić i koniec. Nikomu nie zrobiłem nic złego, z nikim nie mam na
pieńku.
- Wiesz, nigdy bym nie powiedziała, że jesteś gejem. Owszem. Jesteś inny
niż ci wszyscy chłopcy z pielęgniarstwa, ale żeby od razu gej? W życiu.
- Czy to miał być komplement? – Odpowiedziałem zażenowany.
- Ja… Wybacz, za dużo gadam.
- W każdym razie dziękuję, że pokazałaś mi to zdjęcie.
- Nie ma sprawy. Chciałam cię tylko uprzedzić, że możesz stać się
obiektem pogardliwych spojrzeń i chamskich komentarzy.
- Wiesz co… mam to w dupie. – Odpowiedziałem szczerze. – Jestem dumny z
tego, że jestem homo i z tego, że mam chłopaka, który jest najcudowniejszym
facetem na świecie. A ci, którzy próbują coś udowodnić tym zdjęciem, są
niewarci jakiejkolwiek uwagi i najwidoczniej nie mają ciekawego życia skoro
zajmują się czyimś. – Po raz pierwszy udało mi się przyznać do swojej orientacji
poniekąd publicznie. Coming Out na żywo miałem już za sobą.
- Dziękuję Ci Ela. To naprawdę miłe z twojej strony.
- Proszę. Trzymaj się.
- Pa.
Czułem jak emocje powoli opadają. Wciąż serce biło mi jak oszalałe, ale
to chyba ze zdenerwowania na tych wszystkich itiotów, którzy mnie otaczają. Tak
czy siak, czy to właśnie nie o to mi chodziło, kiedy kupowałem bransoletkę
Olkowi z wygrawerowanym moim imieniem? Przecież sam chciałem, aby świat
dowiedział się, że jesteśmy parą. Więc czym ja się mam przejmować? Oleję to.
Do mojej głowy znowu powrócił niezdany egzamin. I już widziałem moją
własną osobę zakuwającą od początku cały materiał do kolejnego terminu
poprawkowego. Świetnie!
***Olly***
- Dzień dobry panie dyrektorze. – pokłoniłem się mu, gdy tylko
przekroczył próg recepcji. Jego twarz nigdy nie wyrażała żadnych uczuć wyższych
a postawa ciała z góry informowała, że jest to najważniejsza persona w całej
korporacji. Niejedna osoba trzęsła tyłkiem, kiedy to szanowny pan dyrektor
zjawiał się w swoim biurze. Na imię mu Grzegorz. Jest tęgim mierzącym około
metr dziewięćdziesiąt mężczyzną z ostrymi rysami twarzy, mówiącymi o jego
wysokiej randze, zabójczymi zdolnościami do negocjacji i niesamowitą dyplomacją.
Jego zawsze kilkudniowy zarost był idealnie wystrzyżony tak, jakby przed chwilą
opuścił salon barbera. Nie ma co się dziwić. Kasa robi swoje, a jako twarz
korporacji, też musi jakoś wyglądać.
- Witaj Aleksandrze. – Odpowiedział surowo, ale z nutką finezji w głosie.
Mimo, że w tym czasie powinienem być zajęty swoimi obowiązkami, wpadłem
na chwilę do recepcji, żeby porozmawiać po przyjacielsku ze znajomą. Nie był
chyba to dobry pomysł wnioskując po minie szefa, dlatego szybkim krokiem
wycofałem się do swojego biura.
- Aleksander. Pozwól na chwilę. – Zawołał mnie Grzegorz. Zamarłem. Pewnie
mnie zwolni. Cholera, na pewno mnie zwolni! Rzuciłem szybkie spojrzenie w
stronę recepcjonistki. Jej wytrzeszczone oczy zasugerowały mi abym się nie dał
zastraszyć. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę uchylonych drzwi. Zapukałem.
- Wejdź, proszę.
- Dzień dobry.
- Chyba nie mam jeszcze sklerozy, prawda?
- Nie rozumiem. – Powiedziałem mało zdecydowanym głosem. Muszę więcej
poćwiczyć swoją intonację.
- Wydaje mi się, że już się witaliśmy. – odpowiedział stanowczo po raz kolejny.
- Ach tak! Przepraszam. – opuściłem głowę w dół. Moje dłonie nie mogły
znaleźć sobie miejsca, toteż szybko splotłem je za plecami. – W czym mogę
pomóc?
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie.
- Niech szef wybaczy, ale nie rozumiem. – Jasne że wiedziałem o co
dokładnie mu chodzi. Wyjście z miejsca pracy i pogawędka z recepcjonistką.
- A ja myślę, że dokładnie rozumiesz o co mi chodzi. – Zasiadł za swoim
biurkiem i wygodnie oparł się o skórzany fotel. W powietrzu unosił się zapach
jego niezwykle drogich perfum. Coś na wzór mieszanki ziół z lekko orzeźwiającym
aromatem. Idealnie dopasowany granatowy garnitur, biała koszula ze złotymi
spinkami na mankietach oraz złoty zegarek nadawały mu jeszcze większej
dostojności. Powoli czułem jak moje nogi zaczynają się uginać pod wpływem
presji jaką mnie osaczył. – Wydaje mi się, że chyba nie podoba ci się praca,
którą wykonujesz?
- Ja…
- Nie przerywaj mi. – Uniósł wskazującego palca w górę i pogroził nim.
- Przepraszam panie dyrektorze.
- Tak więc, wydaje mi się, że praca, którą ci zaoferowałem nie sprawia ci
przyjemności. Nieprawdaż?
- Ależ oczywiście, że sprawia mi przyjemność. Bardzo lubię to co robię.
Wkładam całego siebie w to, aby nasza strona internetowa wyglądała jak
najlepiej. Myślę, że moje zaangażowanie może potwierdzić mój przełożony.
- Tak… tak… - sapnął w taki sposób, że poczułem się zmieszany z błotem.
Pozamiatane! Na pewno mnie zwolni.
- I co powiedział?
- Czy oby nie za dużo chcesz wiedzieć Aleksandrze? – Odpowiedział
zdecydowanie. Oczywiście miał rację. Przecież nie może mówić o sprawach
omawianych z innymi pracownikami.
- Przepraszam panie dyrektorze.
- Chciałbym dać ci drugą szansę Aleksander, ale nie wiem czy będziesz w
stanie podołać moim wymaganiom.
- Ależ oczywiście proszę pana, że podołam. Obiecuję, że dam z siebie
wszystko.
- Skoro tak twierdzisz. – zatrzymał się na chwilę, wstał i podszedł do
okna, z którego widniała panorama miasta. Trzydzieste piętro robiło wrażenie…
Przez kilka sekund nic nie mówił, patrzył gdzieś w dal. W końcu odchrząknął –
Dostajesz awans Aleksandrze.
- Ja…
- Nie przerywaj mi. – Po raz kolejny zwrócił mi uwagę.
- Przepraszam. – W głębi duszy cieszyłem się niesamowicie i pragnąłem jak
najszybciej wykrzyczeć światu swoją radość.
- Dzięki twojej innowacyjności , pomysłowości i zaangażowaniu, udało nam
się zwiększyć obroty sprzedaży naszych kosmetyków on-line prawie o
sześćdziesiąt pięć procent. Nie mieliśmy nigdy tak szybkiego wzrostu obrotów w
przeciągu ostatniego roku. Wiem, że jest to twoja zasługa, dlatego zostajesz
kierownikiem wydziału informatyków.
- To… To naprawdę świetna wiadomość. Zatkało mnie! Dziękuję. – podszedłem
do niego aby uścisnąć dłoń. Jego uścisk był bardzo mocny a zarazem subtelny i
czuły. Dziwne uczucie.
- Niestety z przykrością muszę cię poinformować, że twój poprzedni
przełożony został zwolniony z możliwością powrotu do pracy na niższe
stanowisko, czyli twoje stanowisko.
- Rozumiem. – Zrobiło mi się bardzo niezręcznie. Nie wiedziałem jak mam
zareagować na tą informację. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mój
kierownik staje się moim podwładnym.
- Oczywiście nie musisz się zgadzać od razu. Masz dwa dni na
zastanowienie się. Chciałbym cię jeszcze poinformować, że w związku z awansem,
będziesz musiał wyjeżdżać na różnego rodzaju konferencje międzykorporacyjne w
celu reklamowania naszych produktów i prezentowania naszej wspaniałej strony
internetowej. – Posłał mi delikatny uśmiech. – Decyzja należy do ciebie
Aleksandrze.
- Rozumiem panie dyrektorze.
- To wszystko.
- Dziękuję. – Odwróciłem się i skierowałem w kierunku drzwi.
- Ach! Jeszcze coś!
- Tak?
- Jeśli przyjmiesz awans, proszę abyś popracował nad swoją postawą ciała.
Dłonie za plecami nie wyglądają zbyt przekonywująco. W ciągu nasze rozmowy dwa
razy mi przerwałeś i cztery razy przeprosiłeś. Chciałbym abyś nauczył się za co
masz przepraszać, a za co nie. W tej branży nigdy się nie przeprasza. Jedynie
możesz wyjaśnić błąd, ale nigdy nie pogrążając firmy w niepowodzeniach,
pamiętaj.
- Rozumiem. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi. Na pewno tę lekcję zapamiętam
do końca życia.
- Do widzenia. – Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi.
- Aleksander.
- Tak szefie? – Zdziwiłem się, że jeszcze coś ode mnie chciał.
Pomyślałem, że skleroza jednak go dopada.
- I proszę cię, abyś nie przesiadywał w recepcji. Wiem, że pani Sylwia
jest atrakcyjną kobietą, ale w godzinach pracy… Sam rozumiesz. – Uśmiechnął się
tajemniczo.
- Oczywiście, przepra… - Pogroził mi palcem więc szybko opuściłem jego
biuro i zamknąłem drzwi. Oddaliłem się parę kroków i syknąłem – Jeeeeeeeest!
- Co się stało? – zapytała recepcjonistka.
- Dostałem awans!
- Że co? W tej firmie nikt nie dostaje awansów.
- Jak to?
- Ano tak to. Pracuję tu już ponad sześć lat i nikt przez ten czas nie
dostał promocji na wyższe stanowisko. Jesteś pewien?
- Tak! Dał mi dwa dni na zastanowienie się.
- Dziwna sprawa. W każdym razie gratuluję.
Resztę dnia spędziłem w niesamowitym napięciu. Chciałem jak najszybciej o
wszystkim powiedzieć Dominikowi. Bałem się jak zareaguje na to, że będę wysyłany
w kilkudniowe delegacje. Bardzo chciałem przyjąć ten awans od razu, ale miłość
do Dominika wzięła górę i nie potrafiłem podjąć decyzji sam. Zaplanowałem, że
kupię szampana i wpadnę do take-away’a po jakąś dobrą kolację.
***Tośka***
Ten dzień zmienił życie Tośki o sto osiemdziesiąt stopni. Postanowiła, że
zaryzykuje i postawi wszystko na jedną kartę. Tak też się stało. Z racji tego,
że została obdarowana niebiańskim głosem, została ogłoszona najlepszą
wokalistką swojej akademii muzycznej. To dla niej niesamowity zaszczyt wygrać
jeden z największych koncertów muzycznych w kraju. Wiąże się z tym oczywiście
stypendium artystyczne w wysokości tysiąca złotych miesięcznie oraz podwyższone
stypendium naukowe o kilka stówek więcej. Szczęściara!
Przez ten rok w jej życiu wydarzyło się tak wiele, że nawet nie jestem
wstanie zakreślić krótkiego planu czy też skróconej recenzji jej życia. Sami
wiecie, dziesiątki pomysłów na minutę w jej głowie… Najkrócej mówiąc będzie to
tak. Tośka poznała chłopaka o imieniu Daniel. Daniel pracuje jako strażak (co
bardzo kręci Tośkę), są ze sobą niecały rok. W tym czasie cztery razy
przybiegała do mnie z informacją, że jest w ciąży i że jej kariera legnie w
gruzach. Jednak po moich długich namowach robiła test, który nic takiego nie mówił
i Tośka wracała uradowana w ramiona swojego macho. Stanowczo odradzałem jej
zażywanie środków antykoncepcyjnych doustnych, które tak naprawdę nie dają
stuprocentowej gwarancji, a spróbowanie tradycyjnej gumowej metody.
Bezskutecznie. Wcale się nie zdziwię jak rzeczywiście będzie w ciąży.
***Obecnie***
- Dominik! – Usłyszałem, gdy tylko odebrałem telefon.
- Tak? Coś się stało? Brzmisz jakoś dziwnie. Tylko nie mów mi, że jesteś
w ciąży!
- Nie, debilu nie jestem. Chciałam wprosić się do was z Danielem na
kolację. Co ty na to?
- Ymmmm… jasne, wpadajcie.
- Świetnie wiedziałem, że się zgodzisz! Pa! – rozłączyła się.
- Tak, a miałem inne wyjście? – Zaśmiałem się sam do siebie.
Wybrałem numer do Olka.
- Hej kochanie. – Jego głos wydawał się być nadzwyczaj wesoły. – Co tam?
- Heeeeej? – Odpowiedziałem pytająco.- Wszystko gra?
- Jasne! Co tam?
- Chcę cię poinformować, że dzisiaj na kolację wpada do nas Tośka z
Danielem.
- Super! To ja kupię coś w drodze powrotnej. Na co masz ochotę?
- No nie wiem. Chciałbym żeby była to dobra kolacja, a nie typowy
fast-food.
- Jasna sprawa! Może sushi? – Ostatnimi czasy Olek oszalał na punkcie
sushi.
- Nie, zbrzydło mi już. – Marudziłem.
- No to może kuchnia grecka?
- Brzmi dobrze! – Ucieszyłem się. – O której będziesz?
- Około osiemnastej.
- Super. Do zobaczenia.
- Pa. Kocham cię. – szepnął tak cicho, żeby nikt ze znajdujących się w
pobliżu współpracowników go nie usłyszał.
Wziąłem się za sprzątanie mieszkania. Przypomniała mi się wtedy rozmowa
na temat mojej osoby. Że niby jestem kobietą w związku. Chyba Olly miał rację…
ale tylko po części.
- Już jestem! – Usłyszałem głos mojego chłopaka, a zaraz po nim trzask
zamykających się drzwi.
- Słyszę. – Wyszedłem z pokoju i oparłem się o futrynę drzwi. – Szampan?
A to z jakiej okazji? – Zapytałem trochę zaskoczony. Ostatni raz szampana
piliśmy… Nawet nie pamiętam kiedy.
- Bez okazji. Po prostu był w promocji. – Uśmiechnął się do mnie i
podszedł ładnie się przywitać.
- Fuuu! – Odepchnąłem go od siebie. – Idź pod prysznic. Śmierdzisz potem.
- Nie mów, że nie podoba ci się taki męski zapach?
- No jakoś niespecjalnie. – Zaśmiałem się.
- Ok. Już uciekam. Zajmiesz się tym? – Wręczył mi wielką torbę z
zapakowanym jedzeniem z greckiej restauracji. Klepnąłem go w tyłek i skierowałem
do toalety. – Jasne przystojniaku.
Parę chwil później w domu zapanował gwar. Tośka z Danielem zajęli miejsca
w oczekiwaniu na kolację. Po ich minach zauważyłem, że mają świetne humory.
Ciekaw byłem dlaczego? Po chwili z łazienki wyszedł mój alvaro, który wyglądał
tak przecudownie w mokrych włosach, na dodatek zapach żelu po prysznic
podkręcał moją wyobraźnię, że miałem ochotę wziąć go na kuchenny blacie, nawet
w obecności gości. Już widziałem jak wszystkie greckie potrawy, które zakupił
Olek, lądują na podłodze, a z blatu zsuwają się pozostałe rzeczy, robiąc tym
samym miejsce dla naszych dwóch spragnionych ciał.
- Halo, tu ziemia do Dominika!
- C-Co?
- Wszystko gra?
- Tak, tak, jak najbardziej. Po
prostu się zamyśliłem…
- O czym tak myślisz kochanie?
Oczywiście, że nie powiem mu o mojej tajemnej wizji seksu kuchennego.
- A tak jakoś pomyślałem, że… że tego jedzenia chyba będzie za mało.
- Jeśli tak się stanie, to zamówimy pizzę. Hę?
Przytuliłem go i pocałowałem.
- Ej! – Z pokoju dobiegł nas krzyk Tośki. – Dajcie jakąś koszulkę na
zmianę, bo ta rozdziawa zalała się sokiem. – Tośka wpadła w śmiech. –
Codziennie trzymasz sikawkę w dłoni, a zalewasz się sokiem. Daniel!
Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Tośka chyba nie zdawała
sobie sprawy, że wybraliśmy drugie znaczenie jej stwierdzenia.
Podałem mu mój T-shirt.
- Trzymaj, to największy jaki mam.
- Dzięki. Powinien być ok. – Ściągnął swoją koszulkę a pod nią… Nagle
usłyszałem brzdęk pobitego talerza.
- Olek, przypominam ci, że masz chłopaka. – Zbeształa go Tośka widząc jak
Olly nerwowo zbiera potłuczone kawałki.
Faktycznie. Ciało Daniela było po prostu cudowne. Każdy najmniejszy
mięsień odznaczał się niesamowitą precyzją a każdy jego ruch był tak finezyjny,
że moja szczęka opadła na wysokość moich kolan.
- Mówiłam ci, że ma niesamowite ciało. – Szepnęła mi Tośka.
- Taaaaaa…
Niestety pokaz bardzo szybko się skończył i musieliśmy wrócić do żywych.
Kolacja była wybornie pyszna. Wykwintne towarzystwo podbudowało
atmosferę.
- Kochani! – Olek przyjął dumną postawę. – Chciałbym Wam coś powiedzieć.
- Mam się bać? – Zapytałem lekko przestraszony. – Wiedziałem, że coś
ukrywasz!
- Dostałem awans! Od dziś jestem panem kierownikiem wydziału
informatycznego w mojej korporacji!
- Co?! – Zachłysnąłem się.
- Gratuluję! – Daniel podniósł się z kanapy, żeby uścisnąć dłoń Olka.
- Jak to? – Zapytałem z niedowierzaniem.
- Szef zaprosił mnie dziś do swojego biura i bardzo pochwalił za mój
wkład i zaangażowanie w firmę. Powiedział też, że dzięki mojej innowacyjnej
stronie internetowej, obroty sprzedaży on-line wzrosły o sześćdziesiąt pięć
procent!
- To niesamowite! Wiedziałem, że jesteś świetnym informatykiem! – Wstałem
i pocałowałem czule Olka.
- Dziękuję! Dlatego chciałbym wznieść toast!
To był niezapomniany wieczór. Wypiliśmy szampana. Nawet nie zauważyliśmy,
że zrobiło się już późno.
- Będziemy się zbierać. – Poinformowała nas Tośka. A po chwili zwróciła
się do mnie. – Dominik, możemy zamienić słówko? – Przeszliśmy do kuchni. –
Pamiętasz jak rozmawialiśmy na temat zabezpieczeń?
- Tak, oczywiście, że pamiętam.
- Więc…
- Jeeeeeezu, tak się cieszę. Poczekaj zaraz ci przyniosę.
- Dzięki!
Podarowałem Tośkę paczkę prezerwatyw.
- Wiesz… jakoś wstydziłam się kupić w aptece.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że rzucisz te tabletki.
Dziwne. Taka odważna dziewczyna, a jednak krępowała się kupić zwykłą
paczuszkę. Haha! Swoją drogą pamiętam swój pierwszy raz, kiedy to na stacji
paliw podszedłem do okienka i w stresie zapytałem o prezerwatywy. Cały drżałem.
Oparłem się o metalową półkę w okienku aż ta, złożyła się z wielkim hukiem. Do
dziś pamiętam minę sprzedawcy. Na pewno domyślał się, że jest to mój pierwszy
raz. Spaliłem się ze wstydu i uciekłem do auta.
- Dominik. Chciałbym z tobą porozmawiać. – Poprosił Olly, gdy nasi
przyjaciele opuścili już mieszkanie.
- Tak?
- Chodzi o ten awans. Dostałem dwa dni na zastanowienie się.
- Nad czym się tu zastanawiać?! Bierz go!
- Chodzi o to, że będę musiał wyjeżdżać na kilkudniowe delegacje w celu
reprezentowania firmy. Nie będą to tylko wyjazdy po Polsce, ale również za
granicę.
- Co? Nie mogłeś powiedzieć tego od razu?
- Nie chciałem cię denerwować przy gościach.
- świetnie. – Burknąłem pod nosem.
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Nie była to łatwa decyzja. W
zasadzie nie chciałem się na to zgodzić, ale podświadomość mówiła mi, że nie
mogę stawać na drodze do kariery Olka.
- Masz na to dwa dni. Tak?
- Tak.
- Możemy porozmawiać o tym jutro?
- Skoro potrzebujesz czasu, zgoda… - posmutniał. Wcale mu się nie dziwię.
- Po prostu nie wyobrażam sobie nas, gdy ty ciągle będziesz w rozjazdach.
Zobacz. Nawet teraz spędzamy mało czasu ze sobą. Ciągle się mijamy. Nie chcę
tak żyć.
- Ja to rozumiem, ale z awansem wiąże się jeszcze większa pensja a co za
tym idzie, będziemy mogli zmienić mieszkanie i pomyśleć nad naszym przyszłym
życiem. Może jakiś domek za miastem, może podróżowanie po świecie. To naprawdę świetna
okazja! Awansu nie dostaje się codziennie! – To ostatnie zaakcentował mocniej.
- Przemyślę to, dobrze?
- W porządku.
Posprzątaliśmy wszystko w ciszy. Jakoś straciłem humor do rozmowy.
Marzyłem tylko o tym, żeby znaleźć się w łóżku. Noc będzie niesamowicie trudna,
na pewno nie uda mi się zmrużyć oka. Zbyt dużo myśli, zbyt dużo ryzyko, trudna
decyzja. Ale czy mogę się nie zgodzić? Przecież to życie Olka, nie moje. Nasze
wspólne…
***Olek***
- Dzień dobry panie dyrektorze.
- Witaj Aleksander. Podjąłeś już ostateczną decyzję?
- Nie, jeszcze nie.
Na twarzy Grzegorza pojawił się grymas i niezadowolenie.
- Zapraszam cię do mojego gabinetu. Za mną. – Niemalże rozkazał.
Co on może jeszcze chcieć?
- Więc, w czym jest problem Aleks?
- Wolę, gdy mówi się do mnie Olek, szefie.
- Co proszę? – Jego ciało przyjęło obronną pozę. – Stawiasz się. Bardzo
mi się to podoba. Robisz postępy. W takim razie, Olku, co takiego chciałbyś mi
powiedzieć.
- Dziękuję. – Skłoniłem się lekko na znak podziękowania za użycie akceptowanej
przeze mnie formy mojego imienia. Jednak nie wiedziałem co odpowiedzieć dalej. –
Rodzina. – To pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Rodzina powiadasz…
- Tak szefie, rodzina.
- I co z tą rodziną nie tak?
- Wszystko z nią na tak. Po prostu nie wyrazili jeszcze zgody. Wie szef…
- wyjaśniałem- Z awansem wiążą się wyjazdy, a co za tym idzie, mnie
poświęcanego czasu rodzinie.
Dyrektor patrzył się na mnie bez słowa. Zbierał myśli i delikatnie
uderzał długopisem o blat biurka.
- Podoba mi się, że potrafisz tak perfekcyjnie kłamać.
Co? Zbił mnie z tropu.
- Nie rozumiem (?) – powiedziałem niepewnie.
- Przecież ty nie masz rodziny Olek. Bynajmniej nie tu, nie w tym
mieście. Z tego co mi wiadomo… - Przystanął na chwilę. – Twoja mama jest dyrektorem
biblioteki a ojciec posiada firmy budowlane.
Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Oblał mnie zimny pot a ręce
wykonywały niezgrabne ruchy.
- Więc o jakiej rodzinie mówisz? Czy przypadkiem nie masz na myśli
swojego chłopaka, Dominika?
Kurwa! Skąd on to wszystko wie?! W tej chwili miałem ochotę rozbić okno i
rzucić się z tego trzydziestego piętra wprost na linię wysokiego napięcia.
- J..J-ja – zacząłem się jąkać. – Ma szef rację. Jestem gejem. Po prostu
nie chciałem, aby ktokolwiek w pracy dowiedział się o mojej orientacji. Mój
chłopak – Zacząłem wyjaśnienia. – Tak, to o niego chodzi. Nie wiem, czy przez
ten cały awans nasz związek na tym nie ucierpi.
- Rozumiem.
Tylko tyle?! Przed chwilą miał więcej do powiedzenia.
- Skąd pan tyle wie o mojej osobie?
- Ja wiem wszystko. Pamiętaj. – Jego twarz jak zwykle nie wyrażała
emocji. Zastanowiłem się czy kiedykolwiek uśmiechnął się, czy też zrobił dobry
gest innemu człowiekowi. Jak można być tak zimnym człowiekiem? – W porządku
Olku. Moje zdanie się nie zmieniło. To czy jesteś gejem czy nie, nie ma
najmniejszego znaczenia. Masz jeszcze jeden dzień do podjęcia decyzji.
- Rozumiem. Dziękuję za szansę. I proszę…
- Tak wiem. Nikomu nie powiem o twojej orientacji. – Po raz pierwszy
udało mi się dostrzec tajemniczy uśmiech na jego twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz