Rozdział 1 - Wstęp

Tom II
Rozdział I
***Rok później***
Od ostatnich wydarzeń minął kawał czasu. Przyznaję, że zaniedbałem Cię mój pamiętniku. Przepraszam. Napewno uda mi się to nadrobić i w znaczny sposób wynagrodzić, ze względu na to, że mam dużo to opowiedzenia.  Twoje kartki zostaną zapisane do końca. Samemu ciężko mi w to uwierzyć, ale piszę już drugi tom! Skrywasz wiele tajemnic, co?
Zacznę od tego, że w dalszym ciągu mieszkam z Olkiem. Mieliśmy za sobą kilka nieudanych rozstań, których powodem były nasze wzajemne zazdrości. Głupota. Niestety okazały się one bezskuteczne. Dlaczego? Proste. Nie potrafimy bez siebie żyć! Olly jest dla mnie całym światem i vice versa. Wciąż wynajmujemy to samo mieszkanie z taką różnicą, że Olek ukończył już studia i znalazł pracę. O dziwo w swoim zawodzie! Pracuje jako informatyk w nowo powstałym oddziale firmy zajmującej się sprzedażą kosmetyków. Na razie jako asystent, ale dobre i to. Szczęściarz! Chłopak na pewno musiał urodzić się w przysłowiowym czepku. Ze wszystkim idzie mu jak po maśle. A ja? No cóż. Studia. Nie ukrywam, że teraz większą część rachunków opłaca Olek więc jest nam o wiele łatwiej. Standard życia też podniósł się na znacznie wyższy poziom. Można to wywnioskować na przykład po produktach spożywczych, które coraz częściej goszczą w naszej lodówce, a także po sprzętach, na które nas stać. Pardon. Stać Olka, nie mnie. Nowy komputer, nowy telewizor, telefony… Nasze półki w łazience uginają się od ilości kosmetyków jakie na nich się znajdują. Olly dostaje je za darmo przy każdej wypłacie. Wiesz, taka premia… Jedynym minusem tego wszystkiego jest brak czasu dla siebie. Widzimy się tylko rano i wieczorem, no i weekendy. Nie mam do niego o to żalu. Broń Boże! Taka kolej rzeczy. Obawiam się tylko tego, że gdy ja ukończę studia i zacznę pracować, nasz kontakt może się pogorszyć albo zerwiemy ze sobą. Czasem to moje gdybanie napawa mnie wielkim strachem.
Jeśli chodzi o Kamila – wyszedł on ze szpitala po swojej nieudanej próbie samobójczej po niecałym miesiącu. Jak się okazało, chłopak poważnie uszkodził sobie wątrobę i nerki a co za tym idzie, będzie musiał do końca życia brać leki i stronić od alkoholu. Co się stało potem? Nie wiem. Nie odezwał się od momentu, gdy dzień przed wyjściem ze szpitala poprosił o spotkanie. Chciał się pożegnać, ale swoich planów na przyszłość nie zdradził. Nie mam bladego pojęcia gdzie jest i co robi. Może to i lepiej. Powoli zaczynam zapominać o tym, co się wydarzyło między nami. Powiem szczerze, że wyrzutów sumienia nie mam już żadnych. Stało się… nie odstanie, trudno.
Uwaga! Teraz najlepsza wiadomość! Jakieś cztery miesiące temu dostałem telefon od mamy, która prosiła mnie, abyśmy wpadli na weekend do domu. Razem z Olkiem spakowaliśmy nasze rzeczy i wyruszyliśmy na kilkudniowy wypad. Gdy znaleźliśmy się już na miejscu, czekał na nas zastawiony stół i nerwowa atmosfera. Nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać. Mama usiadła po jednej stronie stołu, my zaś po drugiej.
- Więc? – zapytałem nieśmiało.
- Co więc? – odpowiedziała mama.
- Po co nas tu ściągnęłaś?
- Jak to po co?! No wiesz. Dominik! Może po prostu się stęskniłam za moimi synkami.
To był pierwszy raz, kiedy to mama nazwała Olka swoim synem. Było to naprawdę urocze i niesamowicie miłe z jej strony. W tej samej chwili ogarnęło mnie ciepło w sercu. Olek na mnie spojrzał i uśmiechnął się tak, jakby cały świat trzymał w garści.
- Ok. Przecież widzę, że jest coś nie halo. Dlaczego się tak stresujesz?
- Jestem w ciąży. – odpowiedziała szybko pod nosem jakby nie chciała, żebyśmy to usłyszeli.
Zakrztusiłem się. Serio. Olek podszedł od tyłu, chwycił mnie pod pachy i zaplótł dłonie na moim brzuchu, aby szybkimi i zdecydowanymi ruchami go uciskać.
- Już. Dziękuję. Już w porządku. – podziękowałem mu. – Powtórz, mamo.
- Jestem w ciąży. Trzeci miesiąc.
- I dopiero teraz mi to mówisz?!
- Dominik, uspokój się. Chyba nie chcesz denerwować swojej mamy. Jest w błogosławionym stanie. – Pouczył mnie Olek.
- Masz rację. Dlaczego mi teraz to mówisz.
- Nie byłam pewna czy dotrzymam ciążę. Ze względu na swój wiek… Zresztą, chyba nie muszę ci tłumaczyć. To ty tu studiujesz medycynę, nie ja. – uśmiechnęła się.
Mnie natomiast w ogóle nie było do śmiechu. Nie żebym się nie cieszył, ale zdawałem sobie sprawę, że w jej wieku jest to cholernie niebezpieczne.
- Rozumiem, ja wszystko rozumiem. Ale możesz mi wyjaśnić dlaczego się nie zabezpieczaliście?
- Dominik! – Olek szturchnął mnie pod stołem.
- No co? Chyba nie powinienem udzielać rad swojej mamie w sprawach dotyczących…TEGO. A właściwie to gdzie jest Marek? Powinien być tu z nami.
- Marek wyjechał na szkolenie z pracy. Wróci dopiero za tydzień.
- Rozumiem.
- Jak się panie w ogóle czuje? – wtrącił Olek.
- No! I to mi się podoba! W końcu ktoś zapytał o moje zdrowie. – zaśmiała się grożąc mi wzrokiem. Olek wydawał się być niezmiernie szczęśliwy, że po raz kolejny zaplusował u teściowej. – Czuję się dobrze. Nawet bardzo. Jedyna przeszkoda to to, że bardzo szybko się męczę więc nie mogę wykonywać wielu czynności domowych. No ale… przeżyję.
- Bardzo się cieszę mamo. Może nie pokazałem tego na początku, ale zrozum. Byłem w szoku, wiesz… twój wiek. Nie chcę aby coś ci się stało.
- Będzie dobrze Dominik, będzie dobrze. – zapewniła. – A teraz jedzcie, bo zaraz wystygnie!
- Powiedz mi tylko czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka?
- Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Chcę, aby to była niespodzianka dla nas wszystkich.
- Ehhhhh. – westchnąłem głośno kręcąc głową.

Tak oto dowiedziałem się, że będę mieć młodsze rodzeństwo. Jeszcze jako dzieciak marzyłem o tym, ze względu na to, że oprócz Tośki, nie miałem nikogo z kim mógłbym się bawić. A Łukasz… sami wiecie jak to z nim było. A propos Łukasza. Mój brat nadal pracuje w przetwórni owoców, ale co najważniejsze – dostał awans. Jest teraz kierownikiem. Oprócz tego pomaga mamie w obowiązkach domowych, ale też dokłada się do rachunków. Jestem z niego bardzo dumny. Wszyscy jesteśmy. Wyszedł na ludzi. Dziś, gdy mama jest już prawie w siódmym miesiącu ciąży, więcej czasu spędzam w rodzinnym domu. Zazwyczaj przyjeżdżam sam, bo Olek pracuje. Staram się być co weekend, aby pomóc posprzątać, czy też ugotować. Mama czuje się fatalnie. Jest cała spuchnięta, każdy najmniejszy wysiłek sprawia, że jest wykończona. Bardzo się o nią martwimy. Nie jest już dwudziestolatką, jest po czterdziestce. Po dzień dzisiejszy nie wiem jak to się stało, że dorośli ludzie zapomnieli się zabezpieczyć. Jestem pełny nadziei że wszystko skończy się pomyślnie. No i oczywiście nie mogę się doczekać kiedy spotkam się z moim młodszym braciszkiem lub siostrzyczką! I wiecie co? Oddałem swój pokój dla młodszego członka rodziny. Postanowiłem, że pomaluję go na pastelowe jasne kolory, trochę przemebluję, i pozabieram swoje wszystkie rzeczy. Tak też zrobiłem. Wszystko wylądowało w pudłach na strychu a pokój zaczął coraz bardziej przypominać pokój dziecięcy. Jasnoniebieskie ściany i kilka malunków na ścianie mojego autorstwa robiły niesamowity efekt. Pozostało tylko kupić łóżeczko dla malucha i pozostałe gadżety niezbędne do codziennego życia niemowlaka. Dlatego wraz z Olkiem złożyliśmy się na prezent, aby odciąży mamę od wydatków. Kupiliśmy duże, białe łóżeczko w oldschoolowym stylu, do tego zestaw butelek do karmienia na późniejszy już etap wychowania i dwie pary pluszowych kocyków oraz kremy i maści na odparzenia. W tym ostatnim mogłem się wykazać, bo dobrze wiedziałem jakie preparaty są najlepsze. Wiecie, moja medyczna dusza w końcu się pokazała ze swej najlepszej strony! Ale kończę już temat mojej mamy i wszystkich przygotowań związanych z powitaniem nowego członka rodziny.
Teraz czas na parę słów o uczelni. Dosłownie parę, bo nie mam ochoty pisać o czymś, co nie należy do najprzyjemniejszych. Bo co tu może być  przyjemnego? Nauka? Banda idiotów na kierunku? Nieustanne kłótnie i brak zorganizowania? Na tym kończę mój wywód. Dodam tylko, że radzę sobie świetnie i jestem najlepszym studentem na roku. Duma mnie rozpiera!

Krótki wstęp do nowego tomu mam już za sobą. Reszta wyjdzie w praniu.

5 komentarzy: